Mija właśnie dwa miesiące od momentu kiedy wróciliśmy z podróży po Kubie. Dwa miesiące…dawno tak długo nie mogłam się zebrać za napisanie choćby paru zdań odnośnie jakiegoś kraju. Dziwne prawda? Zapytajmy chociaż przeciętnego Kowalskiego jakie ma skojarzenia z Kubą. Większość od razu odpowie: rum, cygara, samochody i rajskie plaże. Przed oczami maluje się sielankowy obrazek a Kuba jest na niejednej liście wymarzonych miejsc do których koniecznie trzeba się wybrać. Na mojej zresztą też była. I nagle, pustka… Nic sensownego nie potrafiłam sklecić odnośnie tejże wyspy marzeń.
Może to dlatego że Kuba mnie zachwyciła i tak samo mocno rozczarowała? Może dlatego, że jej blask trochę zbladł po tym jak zobaczyliśmy wiele innych, rajskich zakątków świata? A może rzeczywistość kompletnie rozlazła się z oczekiwaniami?
Do dziś pamiętam ostatni dzień naszego pobytu w Hawanie. Siedzimy na balkonie w centrum stolicy, tuż przy placu na którym znajduje się Kapitol. Pijemy Cuba Libre czyli rum Havana Club z coca colą i wpatrzeni w kieliszek, jak za dawnych czasów, wznosimy toast za tą wolność, co to miała nastąpić a nigdy się nie narodziła. Nasz 3 tygodniowy pobyt dobiegł końca a my jesteśmy zwyczajnie zdegustowani i przerażeni tym, co przyszło nam zobaczyć.
Nie będę pisać o plażach, a komercyjnych ośrodkach i o standardowej trasie Vinales- Hawana- Baracoa. O tym można poczytać dowoli. O starych samochodach, o rumie i cygarach- tak tak, o tym też jest na pęczki w Internecie.
Natomiast jak bardzo uwłaczające jest życie na Kubie, o tym jakoś za wiele się nie wspomina. O tym jak w tym kraju targa się godnością człowieka- też jakoś ciężko poczytać. A Kuba, Kuba ma dużo do zaoferowania, ale do rajskiej wyspy potwornie jej daleko…
Nawet w Ameryce Centralnej w ubogich dzielnicach nie doświadczyliśmy tak skrajnej biedy. Na Kubie wszystko się sypie, wali a to co stoi lata świetności ma już za dawno sobą. Reszta jest reglamentowana lub nie ma jej wcale. Kubańczycy opanowali wręcz do mistrzowskiego poziomu rzeźbienie w niczym i z tego niczego starają się stworzyć godziwe warunki życia. A jest to naprawdę sztuka. Przeciętny Kubańczyk zarabia 15 CUC miesięcznie (czyli 15 USD). Wykwalifikowany lekarz dobije do 20 CUC na miesiąc a już na pewno ma ochotę dobić siebie bo co można zrobić z tak żenująco niską kwotą? Utrzymać rodzinę? Zaszaleć? Zaoszczędzić? O to przykłady. Zakup lodówki- proszę bardzo, 700 CUC gotówki. Trzy lata odkładania miesięcznej pensji i już, lodóweczka jest. A może komputer? Eeee, najpierw pozwolenie, petycja, ucałowanie majestatu licznych urzędów i proszę bardzo, każdemu po równo tylko za to równo proszę najpierw zapłacić 1000 CUC. Internet oczywiście zablokowany, tylko sprawdzanie poczty i więcej nie. Jedzenie? Jedzenie na kartki, jak najbardziej, dla wszystkich tak samo a że na dwa tygodnie tego starcza i więcej nie przysługuje, no co poradzić że miesiąc ma akurat 4 tygodnie, toż nikogo wina! Może podróż? Zakaz wyjazdu z kraju. To ten stary samochód sobie chociaż kupić- pan najpierw się zgłosi i napisze pisemko, władza rozstrzygnie czy panu w ogóle potrzebny. Telewizja jest, do USA blisko, można kupić za te marne grosze nadajnik, przynajmniej odbiera amerykańskie kanały, człowiek sobie popatrzy jak gdzieś indziej żyją. Tylko że w międzyczasie trzeba nasłuchiwać czy helikopter aby nie nadlatuje, bo władza skrzętnie wypatruje takie nadajniki i nikczemne praktyki obywatela, a za to do więzienia na bank wysyłają. To owoce morza sobie kupię, ale jednak też nie, łowić może tylko autoryzowany aparat państwowy bo towar idzie na eksport i na turystów. To chociaż owocki? Owocków, mimo że wyspa, Karaiby i wszystko rośnie jak bambus to też nie bardzo, pan sobie potajemnie w ogródku hodować może ale żeby kupić tak na ulicy to już kompletna rozpusta. A przecież nie po to walczyliśmy o wolność i o Rewolucję żeby teraz kubański obywatel był rozpuszczony i miał postawę roszczeniową! I tak w kółko, i tak każdy dzień…żadnych perspektyw, żadnych możliwości, życie się toczy a może raczej dogorywa.
I do tej scenki rodzajowej trzeba dorzucić turystów. Nie takich troszkę jak my, co łażą tam gdzie nie powinni i wpychają się wszędzie z tubylcami (na Kubie też nam się udało mimo że wszyscy bili się w pierś że się nie da), tylko takich ‘normalnych’ turystów którzy zamykają oczy i widzą tylko to co chcą. No bo przecież są piękne hotele. Bo przecież mam podane do łóżka hotelowego homara, papaję i inne rarytasy. Tak tak, na Kubie można znaleźć wszystko to, co i w zachodnich krajach. Tyle tylko że jest to dostępne dla turystów którzy za to płacą (i to niemałe pieniądze) a także dla tych co są równiejsi w tej całej kubańskiej biurokracji. Normalny turysta będzie zachwycony pobytem na Kubie. Jest sielsko anielsko, jest turkus morza, jest pyszne jedzenie, trochę odrestaurowanych budynków a dalej to już się nie warto zapuszczać, no bo kto by chciał oglądać te slumsy? A jak już nie daj Bóg taki turysta zapuści się tam gdzie nie trzeba to potem słychać komentarze „no że Ci ludzie szacunku do siebie nie mają, tak się na mnie rzucać jakbym był chodzącym bankomatem’… ‘te kobiety to zupełnie bez godności, za drinka i obiad same pchają się do łóżka’…’Kubańczycy tacy niemili, nikt do domu nie zaprasza, zero gościnności’…
A do czego ma zapraszać? Do tego nic co ma w domu? A dlaczego ma nie wysysać z Ciebie pieniędzy skoro od dawna już ich nie widział? Ale po co zadawać sobie takie pytania, lepiej przymknąć oko i widzieć tylko to co się chce. A przecież gołym okiem widać, a także z lekcji historii i opowiadań starszych pokoleń, że socjalizm w Polsce to był naprawdę luksus w porównaniu do jego kubańskiej wersji.
My za to doświadczyliśmy tej normalnej Kuby, wspaniałej i przykrej. Cudownych i życzliwych ludzi którzy starają się nie oszaleć w tej smutnej rzeczywistości i z optymizmem każdego dnia brną dalej. Muzyki i kubańskich rytmów. Różnych przygód jak chociażby podróży na stopa w autobusie pracowniczym gdzie i my piliśmy wódkę i pasażerowie a i kierowca podczas jazdy też sobie nie odmówił. Rozmów, takich szczerych, bez cenzury gdzie ludzie przyznają że sami nie wiedzą o co chodzi w tej Rewolucji, poza tym że bardzo dobrze wiedzą jak jest im źle i ciężko. Ludzkich tragedii, gdzie ktoś wrócił bo został deportowany do kraju lub kogoś kto ucieka do Europy bo jest coraz gorzej i na Kubie już nie ma dla niego miejsca. Przyrody, którą mieliśmy na wyciągnięcie ręki, rozbijając namiot na odludnej plaży, tuż przy rafie koralowej. Doświadczyliśmy też tego jak ludzie kombinują, oszukują, naginają i naciągają byle tylko przeżyć. Jednak, nie mam do nich kompletnie żalu. Ze smutkiem tylko wspominam jak uwłaczające godności człowieka są warunki bytowe w których przyszło im się odnaleźć i do jakich praktyk ci ludzie muszą się zniżyć żeby zwyczajnie przetrwać…
Wylatując na Kubę mieliśmy przywieźć kultowe pamiątki z Che Guevara lub Fidelem. Po paru dniach wyleczyliśmy się z tego bezpowrotnie a na sławetne plakaty i twarze nie mogliśmy nawet patrzeć. O tych dwóch możemy powiedzieć naprawdę wiele ale żadne z tych słów nie należy do ciepłych.
Tak czy inaczej, skończyła się nasza trzytygodniowa kubańska podróż natomiast niesmak do dzisiaj pozostał. Na Kubę z pewnością jeszcze wrócimy aby zobaczyć w którą stronę ten kraj zmierza. O ile, za parę lat będzie co jeszcze porównywać…
Agata
Kuba, nadciągamy!
A tak wygląda ta wypieszczona część Hawany, dla turystów którzy najchętniej zwiedzają tak:
A tak wygląda szara rzeczywistość:
Port…
Pan amarillo który zatrzymuje samochody i można jechać na stopa lub wersja transportu publicznego (też tym jechaliśmy i już nigdy w życiu nie będę psioczyć na PKP i MPK!)
Są też i sklepy. Tu jedna z trzech wypasionych witryn sklepowych jakie udało nam się zobaczyć:
A tak wygląda sklep warzywno-owocowy. Do wyboru tyle co widać z czego 3/4 zgniłe
I Święta Trójca która nad tym wszystkim czuwa pieczę
Na Kubie jednak są trzy rzeczy które można jeść i pić do woli (poza rumem). Najlepsze lody, sok z trzciny cukrowej i cucuruchu!
Rola jest bardzo wysoko zautomatyzowana
A wszystko jak zapewniał pan jest organicze (wiadomo że tak bo nikogo nie stać na chemię)
Przyroda jest różna różniasta- choćby nawet takie roślinki jak to drzewo (auć!)
Tu na przygotowanym pod turystę szlaku
Ale za to jakie widoki! (po lewej gdzieś w Vinales, po prawej gdzieś przy Playa Ancon)
A po wizycie w fabryce tytoniu wygląda się tak
A tutaj nasz cichy kącik tuż przy rafie koralowej, na puściutkiej plaży. Coś za co w normalnym kraju płaci się ciężkie pieniądze
Nasi przyjaciele z wesołego autobusu
A to już my, tak po prostu
Toast za Cuba Libre! (gdzieś na dachu w Trinidadzie)