W przewodniku radzili żeby być na granicy z samego rana, bo może być różnie i wtedy formalności lubią sie przedłużać. Tylko, że nie musieli aż tak złorzeczyć 🙂
***
Mekykański Celnik: 295 pesos za opuszczenie Meksyku. Proszę pójść odbić paszport i zdać wizę.
Agata: A trzeba oddawać? My do Gwatemali tylko na chwilkę, potem wracamy, a ta wiza jest ważna do lutego 2014.
MC: Tak, ma pani oddać bo opuszcza pani kraj.
A: A potem jak wrócę i ponownie będę chciała opuścić kraj to znowu mam zapłacić wyjazdową opłatę 295 pesos?
MC: Tak. No chyba że bedzie pani w kraju do 7 dni.
A: 7 dni… Cancun, Kuba i znowu Cancun w 7 dni…
***
Czyli bulić trzeba, na wizach państwo może dobrze zarobić. Ale i nie tylko na tym 🙂
***
Gwatemalski Celnik: Pan podjedzie bliżej, odkażające pryskanie samochodu jest obowiązkowe.
Tomek: A za ile to pryskanie wodą?
GC: 18 quetzali.
***
Wyjechaliśmy z Meksyku. Częściowo zajechaliśmy do Gwatemali. Przed tudzież już w Gwatemali wbili nam pięczatki wjazdu. Pozostało zorganizować papiery na samochód.
***
Gwatemalski Celnik: Dokumenty do samochodu plus paszport i prawo jazdy osoby na którą pojazd jest zarejestrowany. Plus kopie każdej rzeczy.
Agata: Proszę bardzo.
GC: A gdzie jest amerykański title samochodu?
A: Nie mam, nie zdążyli mi podesłać pocztą przed wyjazdem.
GC: Musi być title. Bez tego nie dostanie pani dokumentów na samochód.
A: Ale ja nie mam title. Kupiłam samochód w sierpniu, w sierpniu opuściłam Stany Zjednoczone, title przysyłają pocztą do dwóch miesięcy więc jeszcze go nie mam.
GC: Ma być title.
A: Ale samochód jest mój. Wszystkie dokument jakie mam to potwierdzają, więc nie jest kradziony, to w czym jest problem?
GC: W tym żeby uzyskać pozwolenie na wjazd samochodem ma być dostarczony title.
A: No tak, ale ja go nie mam, mi go jeszcze nie wydano…
***
Chwile pózniej zebrała sie grupa trzech gwatemalczyków co postanowili mi pomóc, i zaczęli pertraktować z kobitą.
***
Gwatemalczyk: Momentito. Niech pani da mi te dokumenty…
***
Momentito trwało godzinę. Po drugiej zjawił sie brat kolegi i powiedział ‚momentito’
***
Kolejne momentito trwało następna godzinę. Siedziałam w poczekalni biura celnego i patrzyłam jak paru gwatemalczyków raz po raz stara sie kobicie coś wytłumaczyć. Ta pózniej gdzies dzwoniła, chodziła w te i we wte, pytała kolegi i scenka rodzajowa spokojnie trwała dalej. W międzyczasie po drugiej stronie biura celnego…
***
Tomek: A pan skąd jest?
Peruwianczyk: Z Peru, ale 15 lat w Stanach byłem, właśnie samochodem do domu wracałem ale utknąłem tu.
T: A co sie stało?
P: Wyjechałem z Meksyku więc skasowali mi pozwolenie na samochód w Meksyku. W Gwatemali powiedzieli mi że moje gwatemalskie pozwolenie jest nieważne i że mnie nie wpuszcza. Do Meksyku nie mogę wrócić bo jak skasowałem tamto to teraz nowego mi nie chcą dać. Więc tkwię tutaj między granicami i próbuje pozbyć się tego samochodu.
T: ?! A długo tu pan już czeka?
P: Pare dni.
T: Ktoś chętny żeby kupić auto?
P: Nikt.
T: I co pan robi w międzyczasie?
P: Nic. Siedzę sobie tutaj i nic nie robię.
Zupełnie jak w filmie Terminal. Tyle tylko że na żywo.
***
Momentito 3 godzina poźniej…
Agata: Chyba nie dostaniemy pozwolenia na samochód…
Tomek: Dobra, nie chcą nas drzwiami to wejdziemy oknem. Jak nie tu to pojedziemy na inne przejście graniczne… A słyszałaś historię tego Peruwiańczyka?
A: Tak, popłakałam sie ze śmiechu. Żebyśmy my tak nie skończyli 🙂
T: Pytałem też po co tu tak wożą drewno między Meksykiem a Gwatemala. Po każdej stronie busz, z drewnem nie problemu.
A:I?
T: Peruwiańczyk nie wiedział. Celnik gwatemalski też nie ale zupełnie go to nie zastanowiło, ani razu. Lubią se wozić to niech wożą 🙂
***
4 godzina…. Nic z tego, nie wpuszcza nas, kobita sie zaparła. Postanowiliśmy spróbować innym przejściem granicznym. Ale najpierw trzeba było wjechać ponownie do Meksyku…
***
Meksykański Celnik: Pryskanie samochodu, obowiązkowe. 25 pesos.
Agata: Ale my nie wjechaliśmy do Gwatemali, może by się obyło bez pryskania?
MC: W ogóle nie wjechaliście? Pani pójdzie do tamtego celnika i z nim pogada. Zobaczymy.
Drugi Meksykański Celnik: Kontrola samochodu obowiązkowa. Co to jest?
Agata: Moje śniadanie…
DMC: Nie można przewozić jedzenia z Gwatemali. Konfiskujemy.
Agata: Ale myśmy nawet tam nie wjechali! Nie wpuścili nas…
Tomek: Rzodkiewki kupione w Tapachuli. Meksykańskie rzodkiewki.
DMC: W ogóle nie wjechaliście do Gwatemali? Ok… Ale to musicie pójść to okienka i wizę sobie załatwić, ponownie podsteplować pobyt, zobaczymy co tam wam powiedzą. Czyli to dobre meksykańskie rzodkiewki co?
Agata: Tia, dobre meksykańskie rzodkiewki…
***
Z Panią Celniczką poszło w miarę gładko. Potem pojechaliśmy 40km dalej, do drugiego przejścia granicznego. Tam było kolejne tłumaczenie dlaczego skoro dzisiaj wjechaliśmy do Meksyku to dzisiaj też chcemy wyjechać i jakim cudem mamy wbitą pieczątkę pobytu w Gwatemali skoro jeszcze tam nie wjechaliśmy i jesteśmy przed granicą. Potem oczywiście było kolejne pryskanie samochodu, kolejna opłata czy sie stoi czy sie leży celnikowi sie należy i już, byliśmy w Gwatemali. Skromne 5 godzin później.
Przy kolejnych granicach okazało sie że przy podróży samochodem parę godzin na granicy to taki absolutny standard. Trzeba było się wyluzować i cierpliwie czekać. W końcu granica to nie zając, nie ucieknie. A już celnik tym bardziej 🙂